Dzień we Wrocławiu
27 grudnia pojechaliśmy sobie do Wrocławia - tak w ramach przerwy w podróży do Jeleniej Góry. Z Poznania do JG pociąg człapie się około siedmiu godzin... Ciut męczące zważywszy na odległość do pokonania. We Wrocku byłam już kilka razy - dwie obowiązkowe wycieczki szkolne - Panorama Racławicka i te sprawy, jeden wypad prawie tylko na obiad na starówce, ale nigdy nie wybrałam się tam na spacer.
Mimo iż pora roku raczej nie zachęca, całkiem miło było odwiedzić to miasto. Na początku natknęłam się na te oto posągi. Czy ktoś mi powie co to za twórczość i czego dotyczy?
Ludzie we Wrocku są bardzo mili i pomocni. Pytani o drogę nie tylko udzielali informacji jak dotrzeć do celu, ale tez co jeszcze warto zobaczyć i gdzie zjeść. Tak właśnie trafiliśmy do Misia - baru z domowym, pysznym jedzonkiem. Jak ja dawno nie miałam łazanek w ustach! Ostatni raz chyba w przedszkolu raczyli mnie takimi specjałami. Ciekawie jest sobie czasem przypomnieć takie smaki z dzieciństwa. Albo pamiętacie kaszę mannę z syropem wiśniowym (oraz rzecz jasna, wisienką na górze) ? Mmmm, palce lizać.
Tak, ale przedtem był Ostrów Tumski. Katedry oczywiście też nie pamiętałam, bo kto by się takimi szczegółami zajmował na wycieczkach szkolnych? Specjalnie na moje zamówienie, po odprawieniu tak zwanego tańca słońca ( oj, no bo plecak był ciężki to się musiałam trochę poruszać, to nie moja wina że to mogło śmiesznie wyglądać według Mojego) ciepłe promienie oświetliły budynek akurat wtedy, gdy zamierzaliśmy do niego wejść. A oto efekt :)
Oto odpowiedź na zagadkę, jaki to pomnik na pierwszym zdjęciu: http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/26199,wroclaw-pomnik-anonimowego-przechodnia.html
OdpowiedzUsuń